wulkan | Dobrze podróżować https://dobrze-podrozowac.pl Blog podróżniczy pełen inspiracji i praktycznych porad Tue, 31 Dec 2024 20:47:47 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.26 CO ZABRAĆ NA ISLANDIĘ? https://dobrze-podrozowac.pl/co-zabrac-na-islandie/ https://dobrze-podrozowac.pl/co-zabrac-na-islandie/#comments Wed, 16 Sep 2015 22:15:04 +0000 http://dobrze-podrozowac.pl/?p=200 Islandia to rozległy kraj o zmiennej, zróżnicowanej pogodzie. Sprawdź, co zabrać na Islandię, by w pełni skorzystać w uroków i atrakcji Wyspy Lodu i Ognia. Lecąc nad Islandią i tuż po wylądowaniu, pierwsza myśl, która mi się nasunęła to, że jest tam straszliwie pusto i bezludnie. Żaden przewodnik i żadne zdjęcia, z którymi zetknęłam się […]

Artykuł CO ZABRAĆ NA ISLANDIĘ? pochodzi z serwisu Dobrze podróżować.

]]>
Skaftafell Islandia

Islandia to rozległy kraj o zmiennej, zróżnicowanej pogodzie. Sprawdź, co zabrać na Islandię, by w pełni skorzystać w uroków i atrakcji Wyspy Lodu i Ognia.

Lecąc nad Islandią i tuż po wylądowaniu, pierwsza myśl, która mi się nasunęła to, że jest tam straszliwie pusto i bezludnie. Żaden przewodnik i żadne zdjęcia, z którymi zetknęłam się przed wyjazdem, nie były w stanie oddać tego wrażenia. Zatem prawdziwy ogrom Islandii zrozumiałam dopiero na miejscu. Już region samego lotniska wydaje się bardzo osamotniony i odludny – wielkie tereny równinne pokryte zastygłą lawą, przez które wiedzie tylko jedna główna droga. Dlatego, o ile Islandia wydawała mi się nieskalanie piękna, czysta i spokojna, tak względnie często wywoływała we mnie pewne obawy – czy np. uda nam się złapać stopa na takim pustkowiu, a co jeśli przyjdzie nam tu stać wiele godzin, co jeśli popsuje się pogoda.

Oczywiście nic złego nam się nie przytrafiło, a islandzcy kierowcy i inni turyści byli bardzo szczodrzy i pomocni, gdy podróżowaliśmy autostopem. Niemniej, dzięki właśnie temu ogromowi Islandii, jej pogodzie i dodatkowo obowiązującym tam cenom, zrozumiałam, jak istotne jest przygotowanie do dłuższej wyprawy do tego kraju. Pewne rzeczy bardzo nam się przydały, bo pogoda bywała zmienna i niektóre tereny opustoszałe. Z drugiej strony pewnych rzeczy zabrakło i albo musiałam za to słono zapłacić, albo odcierpieć. Stąd pomysł na ten artykuł, który może okaże się przydatny dla kolejnych podróżników ruszających na Islandię.

Skaftafell atrakcje Islandii

 

CHARAKTER NASZEJ PODRÓŻY PO ISLANDII

Nasza wyprawa na Islandię trwała 12 dni i przez ten czas objechaliśmy wokół całą wyspę, realizując w większości nakreślony przed wyjazdem plan. Podróżowaliśmy głównie na stopa i trzy dłuższe odcinki trasy pokonaliśmy autobusem. Raz wspinaliśmy się na górę Esja, a raz udaliśmy się na 12-godzinną wyprawę w rejon erupcji Ejafjallajökull. Poza tym nie było ekstremalnie czy trekkingowo – większość atrakcji była łatwo dostępna i położona blisko głównych dróg. Lista rzeczy, które proponuję zabrać, jest więc sporządzona na podstawie mojego sposobu podróżowania po Islandii i na podstawie regionów, które zwiedziliśmy. Dla osób, które przyjeżdżają na krócej i podróżują po Islandii wypożyczonym samochodem, pewne rzeczy mogą okazać się zbędne. Nasza druga podróż na Islandię, kilka lat później, wyglądała właśnie w ten sposób. Natomiast osoby, które zamierzają udać się na dłużej (3 tygodnie i więcej), odbyć trudniejsze trasy trekkingowe (np. okolice Landmannalaugar), muszą zadbać o bardziej profesjonalny sprzęt i więcej detali.

 

POGODA NA ISLANDII

Warto również wspomnieć kilka słów na temat pogody panującej na Islandii. Przede wszystkim musicie pamiętać, że na Islandii rośnie bardzo mało drzew, które mogłyby zatrzymać wiatr. Mamy więc do czynienia z ogromnymi przestrzeniami, na których przed potężnym wiatrem może osłonić nas jedynie samochód i odpowiednie ubranie (względnie namiot, jeśli akurat go spakowaliście). Islandzkie wiatry są naprawdę silne i przenikliwe. Jako przykład podam chociażby problem z prowadzeniem samochodu na prostej drodze w czasie wichury – musiałam permanentnie trzymać kierownicę lekko przekręconą, bo inaczej zniosłoby nas z trasy.

O jakiej porze roku byśmy nie wyjeżdżali, należy pamiętać, że pogoda jest nieprzewidywalna i zmienna na terenie całej wyspy. Czyli tak, jakbyśmy wychodzili na wycieczkę w wysokie góry. Podczas moich obydwu podróży – jedna na przełomie lipca i sierpnia, a druga na początku października – trafiliśmy zarówno na kilka pięknych słonecznych dni (latem temperatury były nawet tak wysokie, że mogłam sobie pozwolić na wyjście w bluzce z krótkim rękawkiem), jak i na kilka deszczowych i zimnych dni o bardzo słabej widoczności na drodze. Dlatego odpowiadając na pytanie, co zabrać na Islandię, doradzam ubrania na każdy typ pogody, choć szczególnie polecam zabezpieczyć się przed niskimi temperaturami, deszczem i silnym wiatrem.

 

Co zabrać na Islandię

Islandia Błękitna Laguna

 

LISTA RZECZY, KTÓRE WARTO ZABRAĆ NA ISLANDIĘ

  • plecak – na wyjazd na Islandię odradzam walizki, okażą się poręczne tylko dla osób pozostających w Reykjaviku lub dla podróżujących samochodem, z pewnymi, zarezerwowanymi z wyprzedzeniem noclegami;
  • kurtka lub polar wiatroodporny, ewentualnie gruby sweter – w tym kraju naprawdę wieje silny wiatr; nawet gdy jest słonecznie, to odczuwalna temperatura jest znacznie niższa; szczególnie wietrznie jest na zachodnich fiordach;
  • kurtka wodoodporna – nie doświadczyłam żadnej wielkiej ulewy, ale bywały dni, kiedy całymi godzinami siąpił drobny deszcz; gdy do tego dojdzie wiatr, to ciepła kurtka przeciwdeszczowa stanowi podstawę;
  • wygodne buty wodoodporne (trekkingowe) – udałam się na Islandię z tylko jedną parą butów, ale za to sprawdzoną; na odkryte buty i tak nie ma pogody, a modnie jest tylko w stolicy lub w Akureyri – wszędzie dalej stawia się na pragmatyzm;
  • pokrowiec wodoodporny na plecak – zarówno na duży, jak i na mały, podręczny plecak; przez całe dwa deszczowe dni w czasie naszego wyjazdu byliśmy szczęśliwi, że zabraliśmy takie pokrowce;
  • oddychająca bielizna termoaktywna – nie jest to konieczność, ale nam bardzo służyła; ponadto z takimi koszulkami można zaoszczędzić sporo miejsca w bagażu;
  • czapka, szalik, rękawiczki – przydatne w chłodne dni, ale i na terenach lodowcowych;
  • okulary słoneczne – czasem naprawdę było słonecznie (co nie oznacza jednak, że upalnie gorąco);
  • strój kąpielowy – oprócz Błękitnej Laguny, Islandia oferuje wiele naturalnych gorących źródeł i basenów geotermalnych;

 

atrakcje Islandii Jokulsarlon

Jokulsarlon atrakcje Islandii

 

  • śpiwór – chyba każdy hostel na Islandii pobiera dodatkową opłatę za korzystanie z pościeli, zatem warto zabrać własny śpiwór;
  • krem do opalania – coś, czego mi zabrakło w czasie wyjazdu; cierpiałam potem w nocy, bo piekło, potem za dnia, bo wyglądałam karykaturalnie, a potem resztę wyjazdu, bo skóra schodziła mi takimi płatami, że na nosie miałam aż strupy;
  • spray lub krem odstraszający komary i muchy – kolejna rzecz, której zapomniałam i bardzo cierpiałam z tego powodu; przysięgam, nigdy nie swędziały mnie tak ugryzienia komarów, jak te nabyte na Islandii;
  • maść/krem/krople po pogryzieniu – to tak na wypadek, gdy nie uda nam się zapobiec pogryzieniu przez komary;
  • marker, kartki/kartony i jakaś folia/koszulka ochronna – to dla osób podróżujących na stopa; warto pisać tabliczki z nazwami miejscowości, do których chcemy się udać; folia przyda się w czasie deszczu, jednak pamiętajmy, że w słońcu może odbijać światło; niektórzy mogą preferować tablice ścieralne;
  • szczegółowa mapa – najlepiej, żeby mapa uwzględniała typy dróg – asfaltowe, żwirowe, dla pojazdów 4×4; takie mapy będą przydatne zarówno osobom podróżującym po Islandii samochodem, jak i na stopa; sama raz popełniłam błąd, nie wiedząc, że zaznaczona na mapie droga z Thingvellir do Gejzeru jest drogą żwirową i prawie nieuczęszczaną; obecnie w Polsce przed wyjazdem można spokojnie zakupić szczegółowe mapy drogowe Islandii;
  • przewodnik – jestem tradycjonalistką i lubię z wyprzedzeniem przeczytać, co warto zwiedzić w danym kraju; niestety przewodniki po Islandii są ogromne i nie warto dźwigać takich ciężarów; na szczęście w lokalnych biurach informacji turystycznej wszędzie można znaleźć darmowe mini-przewodniki dla danego regionu Islandii;
  • aparat, obiektywy, torba wodoodporna, ewentualnie statyw – Islandia jest krajem, w którym trzeba wykonać pamiątkowe zdjęcia :);
  • kijki do nordic walkingu – nie jest to sprzęt obowiązkowy, jednak jeśli wybieramy się na tereny wulkaniczne, może być nam ciężko schodzić po stromych zboczach pokrytych grząskim żwirem wulkanicznym.

 

Geysir Islandia

Golden Circle Islandia

 

A zatem zastanawiając się, co zabrać na Islandię, trzeba przede wszystkim pamiętać o ciepłych ubraniach i wygodnych buty. Warto również pamiętać o rzeczach na słoneczne dni, jak okulary słoneczne czy filtr do opalania. Osobom wybierającym się na kilka tygodni na Islandię na wyprawy rowerowe czy autostopowe wokół całej wyspy, doradzam również zabranie namiotu (najlepiej dopasowanego do niskich temperatur i wietrznej pogody) oraz karimaty. Pogoda lub inne czynniki mogą opóźnić dotarcie do kolejnego punktu na trasie i warto wówczas mieć jakieś alternatywne schronienie na noc. Listę można jeszcze znacznie rozszerzyć, wymieniłam jednak rzeczy najbardziej przydatne na podstawie mojego doświadczenia. Pomogą uniknąć nieprzyjemności na miejscu i pozwolą w pełni korzystać z islandzkich atrakcji.

 

 

Artykuł CO ZABRAĆ NA ISLANDIĘ? pochodzi z serwisu Dobrze podróżować.

]]>
https://dobrze-podrozowac.pl/co-zabrac-na-islandie/feed/ 21
Islandia: wyprawa do miejsca erupcji Eyjafjallajökull https://dobrze-podrozowac.pl/wyprawa-do-miejsca-erupcji-ejafjallajokull/ https://dobrze-podrozowac.pl/wyprawa-do-miejsca-erupcji-ejafjallajokull/#comments Wed, 26 Aug 2015 19:17:25 +0000 http://dobrze-podrozowac.pl/?p=250 W południowej Islandii jest niemalże wszystko, co w tym kraju najlepsze. Zagubione w dolinach wioski, gorące źródła, aktywne gejzery i wulkany, lodowce pokryte czapami śniegu, liczne wodospady i potężne masywy górskie. Również w tym regionie miały miejsce wydarzenia opisane w  islandzkich sagach. Planując dwudniowy postój w Skógar po drodze z Reykjaviku do jeziora lodowcowego Jökulsárlón, obawiałam się, […]

Artykuł Islandia: wyprawa do miejsca erupcji Eyjafjallajökull pochodzi z serwisu Dobrze podróżować.

]]>
W południowej Islandii jest niemalże wszystko, co w tym kraju najlepsze. Zagubione w dolinach wioski, gorące źródła, aktywne gejzery i wulkany, lodowce pokryte czapami śniegu, liczne wodospady i potężne masywy górskie. Również w tym regionie miały miejsce wydarzenia opisane w  islandzkich sagach. Planując dwudniowy postój w Skógar po drodze z Reykjaviku do jeziora lodowcowego Jökulsárlón, obawiałam się, że w najbliższej okolicy nie będzie za wiele do zwiedzania. Może tylko wodospad i skaliste nabrzeże w Vik. Nic bardziej mylnego. Już podczas podróżowania autostopem z Reykjaviku do Skógar nie mogłam nadziwić się, jak malowniczo usytuowano główną drogę wiodącą wokół wyspy. Z jednej strony rozległa równina zakończona plażą nad oceanem, a z drugiej – tuż przy jezdni wyrastał ogromny, zielony masyw górski. Coraz wytryskiwały z niego wodospady (nawet takie, pod którymi można przejść na drugą stronę), a na stromych zboczach leniwie pasły się owce. Zdjęcia, z którymi zetknęłam się przed wyjazdem, zupełnie nie oddają tego uroku i ogromu. Co chwilę zapamiętywałam w myślach miejsca, do których moglibyśmy powrócić nazajutrz. Jednakże Islandczyk, który zabrał nas tego dnia na stopa, zdradził mi po drodze, że ze Skógar można dojść pieszo do najświeższego pola lawy, powstałego w sławetnej erupcji sprzed dwóch lat. Sam tam jeszcze nie był, ale wędrówka zajmuje ponoć 4 godziny i wiedzie przez dostępny dla turystów szlak. I tak zasiał w mojej głowie pomysł, który postanowiłam zrealizować już kolejnego dnia.

 

Droga do Skógar

 

Wszystko przez pogodę

 

Nazajutrz obudziły mnie promienie słońca wdzierające się do naszego pokoju. Zerwałam się z łóżka i wręcz nie dowierzałam – na niebie nie było żadnej chmury! To rzadkość, jak na Islandię i powinno się czerpać z takich dni garściami. Gdy rozpoczęłam przygotowania, znalazłam w hostelu mapę regionu Rangárþing i Myrdalur z zaznaczonym szlakiem wyrastającym znad wodospadu Skógafoss. Była to jedyna mapa informująca o nowym polu lawy, rozlanym pomiędzy lodowcami Ejafjallajökull i Mýrdalsjökull. Mój przewodnik z National Geographic w ogóle nie wspominał o tej trasie i usianych wokół niej atrakcjach. Dla pewności podpytałam jeszcze recepcjonistkę z hostelu (która była Polką!), czy kojarzy ten szlak. Odpowiedziała, że była tam w zeszłym roku i droga w jedną stronę zajmuje 4,5 do 5 godzin. Powrót trochę krócej – 3,5 godziny. Podejście nie jest wyjątkowo strome, trasa nie należy do najtrudniejszych, a widoki warte zobaczenia. Odmierzyłam sobie jeszcze „inteligentnie” palcami dystans zaznaczony na mapie i porównałam go ze skalą. Wyszło mi 20km w obie strony. Skoro trasa prowadzi miejscami pod górę, to owszem, może zająć trochę czasu, ale w 9 godzinach powinnam się zmieścić. Rewelacyjna pogoda wciąż się utrzymywała, a ewentualna wędrówka po zmroku nie była mi straszna – latem na Islandii słońce zachodzi dopiero około północy i zaledwie na 2 godziny. Zrobiłam tylko jeszcze zapasy bułek „Extreme” z szynką i wyruszyliśmy!

Skogafoss

Majestatyczny Skógafoss (60m wysokości), tuż obok którego usytuowany był nasz hostel.

Zróżnicowane krajobrazy Islandii

Aby dotrzeć do wspomnianego pola lawy, trzeba najpierw pokonać serię schodów prowadzących na taras widokowy ponad wodospadem Skógafoss. Stamtąd można przedostać się na szlak. Dosłownie „przedostać”, bo wchodzi się nań po drewnianej drabinie osadzonej nad płotem. Piękna sprawa. Znajdujesz się nad wodospadem, w tle majestatyczna, zielona góra, za nią na horyzoncie już tylko rozlewiska rzek, a ty przekraczasz tę magiczną granicę, zstępując z drewnianej drabiny. Co tu dużo mówić – widok i uczucie takie, że zapiera dech. Dalej szlak wiedzie po łagodnej, wydeptanej ścieżce, wzdłuż strumienia. Odkrywasz wtedy, że Skógafoss to nie jedyny wodospad na tej rzece. Trafiłeś do krainy dziesiątek innych, mniejszych i większych wodospadów oraz głębokich wąwozów wyrzeźbionych przez nurt. A wszystko wokół zielenieje. Wielu turystów pokonuje tylko tę część trasy, by ujrzeć te malownicze landszafty. Odpowiednio dalej krajobraz zyskuje coś nowego – w tle poławiają się ośnieżone szczyty lodowców. Najpierw po lewej stronie wyłania się Ejafjallajökull, a po jakimś czasie, po prawej –  Mýrdalsjökull. Cel wyprawy leży właśnie u stóp obydwu lodowców. Następnie, po przekroczeniu mostu łączącego oba brzegi rzeki, krajobraz zmienia się diametralnie. Droga staje się trudniejsza, bo usłana kamieniami, a obszar wokół ma już charakter wulkaniczny. Zieleń znika, dominują czerń i odcienie czerwieni. Po pokonaniu tego odcinka, wkracza się na najtrudniejszą trasę, wiodącą przez pyły i żwiry wulkaniczne. Dla mnie były utrapieniem – co chwilę zapadałam się, a pył i żwir wlatywały mi do butów. Coraz musiałam przystawać i opróżniać buty, traciłam mnóstwo czasu, a skarpety i tak zdążyły podziurawić się doszczętnie. Ostateczny etap szlaku wiedzie przez… śnieg! I tu, o dziwo, nie było ciężko. Śnieg jest tak solidnie zmrożony, że nie zapadałam się i nie przemoczyłam obuwia, a wrażenia przy tym nie do opisania.

Wąwóz

Zejście na szlak

 

Ostatni odcinek trasy – przez śnieg. Po prawej stronie pole lawy.

 

 

Przygody po drodze

Gdy szliśmy jeszcze zielonym odcinkiem trasy, wiodącym wzdłuż potoku, dołączyła do nas trzyosobowa grupka. Dziewczyna z Bułgarii, chłopak z Kolumbii i drugi z Peru. Zapytali, o cel naszej wyprawy, a ja pokazałam im mapę i objaśniłam trasę. Sami nie wiedzieli, jakie atrakcje skrywa ten szlak – ruszyli po prostu z ciekawości za wodospad.  Jednak po jakichś 4 godzinach wspólnej wędrówki, w pewnej chwili odłączyli się od nas, mówiąc, że nadgonią. Niestety, zniknęli już poza linią horyzontu i zrozumieliśmy, że najprawdopodobniej byli zbyt zmęczeni i zawrócili. Szliśmy więc dalej we dwoje – ja i mój chłopak. Potrzebowaliśmy kolejnych 2 godzin, by dotrzeć do pierwszej chatki! Zrobiliśmy tam krótką przerwę, gdy nagle zza okna ujrzeliśmy znajomego Peruwiańczyka! Dogonił nas i wyjaśnił, że jego przyjaciele byli już wykończeni i musieli zawrócić. Nie wyolbrzymiając, trasa nie była wcale łatwa. Alfredo czułby jednak żal, jeśli teraz by się poddał i nie dotarł do celu. Ruszyliśmy więc po ośnieżonych górach i dolinach w kierunku drugiej chatki. Po drodze na naszej przeszkodzie stanęła gruba na kilka metrów pokrywa śniegu, która pod wpływem temperatury przetapiała się w niemałą rzekę. Napotkana para starszych Islandczyków poradziła, żeby przy naszym obuwiu lepiej przeprawić się przez rzekę boso – inaczej stracimy przyczepność. Za chwilę jednak ujrzeliśmy dwie osoby przechodzące na drugą stronę po śnieżnym „moście”. Wyglądało to groźnie, bo dolna warstwa śniegu była już bardzo cienka i wątpliwej trwałości. „Most” jednak nie runął, więc my również przeprawiliśmy się nim na drugą stronę. Wszystko przebiegło bezpiecznie, ale przyznam, że przechodząc snułam już najciemniejsze wizje.

 

A oto śnieżny „most”, po którym ktoś właśnie przechodzi. W dolnym rogu widać rzekę, jaka powstała w czasie roztopu.

 

Islandzkie „schroniska górskie”

 

Na pierwszym planie wzgórze powulkaniczne, a w tle lodowiec.

Po dotarciu do drugiej chatki, Fimmvörðuháls, dowiedzieliśmy się, że nadłożyliśmy jakąś godzinę drogi. Idąc z pierwszej chaty skręciliśmy w lewo, zamiast kontynuować wciąż prosto. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki uprzejmości pani opiekującej się chatką, podsyciliśmy się tradycyjnym Flatbrauð (dosłownie: „płaski chleb”) z szynką i wędzonym łososiem. Dowiedzieliśmy się od Andre, że pracuje tu pierwszy raz. Spędza w chatce cały tydzień przygotowując wszystko i czekając co wieczór na podróżników, którzy zarezerwowali sobie noclegi. Taka typowa chatka nie ma nic wspólnego z naszymi polskimi schroniskami górskimi. Jest po pierwsze mniej przestrzeni – 17 osób śpi w jednym pomieszczeniu, wszystkim opiekuje się jeden pracownik i nie można tam zakupić posiłków. Do tego do budynku nie jest doprowadzona woda – uzyskuje się ją topiąc śnieg w kotle na piecu. Inne życie.

Parująca góra.

 

O islandzkim nazewnictwie i atrakcjach u celu wyprawy

Andre wytłumaczyła nam również, co ujrzymy u celu wędrówki. Sprawa wygląda następująco: gdy w 2010r. nastąpiła erupcja Ejafjallajökull, pierwszy wybuch miał miejsce u stóp lodowca. Wulkan nie wyrzucał popiołów, leniwie toczył lawę i stanowił wielką atrakcję turystyczną. W czasie tej erupcji powstały różne kratery, pole lawy Godahraun oraz dwa wzgórza powulkaniczne Magni i Móði. W pobliżu znajduje się dolina Thórsmörk, której nazwa wywodzi się od Thora – nordyckiego boga burzy i piorunów. Magni i Móði według mitologii Wikingów byli synami Thora. Ich imiona oznaczają kolejno „Silny” i „Gniewny”. Dopiero później nieustające erupcje obudziły właściwy wulkan lodowca Ejafjallajökull, który to zaczął pluć popiołem i przyczynił się do zablokowania światowych lotów na kilka dni. Po dotarciu na miejscu było barwnie i jak nie z tej ziemi. Wzgórza Magni i Móði miały czerwony kolor, nadal parowały i były jeszcze gorące. Wokół rozpościerało się pole lawy, a dalej już ośnieżone lodowce. Nie mieliśmy niestety za wiele czasu, by delektować się widokami. Musieliśmy wrócić tą samą trasą do Skógar.

Ostatecznie pokonanie trasy w obie strony zajęło nam 12 godzin, nie 9, jak wyliczyłam. Szliśmy niemalże bez przerwy, zatrzymując się jedynie na posiłki i żeby wykonać zdjęcia (ok. 1h postoju). Po zejściu do Skógar znaleźliśmy tablicę informującą o łącznej długości szlaków. Okazało się, że pokonaliśmy tego dnia nie 20km, jak to sobie sprytnie obliczyłam, lecz prawie 40km! Po górach, kamieniach, pyle, żwirze i śniegu. Gdybym znała rzeczywisty dystans, zapewne nigdy bym tam w ogóle nie wyruszyła. Na koniec byłam po prostu dumna, że wytrzymałam kondycyjnie i nie odniosłam żadnych obrażeń fizycznych czy załamań nastoju 🙂 Nauczyłam się również regenerować w czasie wysiłku!

Artykuł Islandia: wyprawa do miejsca erupcji Eyjafjallajökull pochodzi z serwisu Dobrze podróżować.

]]>
https://dobrze-podrozowac.pl/wyprawa-do-miejsca-erupcji-ejafjallajokull/feed/ 6