Tatry to chyba mój najulubieńszy cel podróży w Polsce. Mimo że pochodzę z pomorza, to zdecydowanie większe wrażenie wywierają na mnie góry, niż morze. A może to właśnie też dlatego, że do morza miałam zawsze blisko 😉 W każdym razie już po pierwszej kolonii do Zakopanego w wieku 11 lat zakochałam się w Tatrach i jeżdżę tam dość regularnie. Mam na swoim koncie zdobytych kilka szczytów powyżej 2000 m, odhaczyłam wszystkie słynne atrakcje typu Morskie Oko, Dolina Kościeliska czy Gubałówka, ale dopiero w tym roku miałam pierwszy raz okazję nocować w schronisku górskim na terenie parku narodowego! Zapraszam zatem do krótkiej relacji z kilkudniowego pobytu w Zakopanem pod koniec czerwca.
PRZYJAZD DO ZAKOPANEGO, HALA GĄSIENICOWA I CZARNY STAW GĄSIENICOWY
Po całym dniu jazdy pociągiem nie mieliśmy zbyt ambitnego planu zwiedzania na pierwszy dzień pobytu w Zakopanem. Skupiliśmy się tylko na zakwaterowaniu, ogarnięciu jakiejś obiadokolacji i pospacerowaniu po mieście. Do samego Zakopanego mam zdecydowanie mniej przychylne podejście niż do Tatr. Jest zbyt tłoczno, zbyt przaśnie i często kiczowato. Dodatkowo pierwszego dnia nie dopisywała nam pogoda. Lecz mimo tych wszystkich minusów i tak zawsze doświadczam tego fajnego uczucia tuż po wyjściu z pociągu, że jestem blisko gór, że wystarczy przejść tylko kawałek, by zobaczyć w oddali Giewont, a deszcz dodaje tylko rześkości i świeżości powietrzu. Jestem bliżej natury i mam większe szanse na prawdziwy, aktywny wypoczynek.
Następnego dnia pozostawiliśmy walizki w przechowalni bagażu na dworcu PKP i ruszyliśmy do Kuźnic z mniejszymi plecakami. Stamtąd żółtym szlakiem przeszliśmy przez Dolinę Jaworzynki i Przełęcz Między Kopami (1499 m) i dotarliśmy na Halę Gąsienicową. Mimo strasznie pesymistycznej prognozy pogody, mieliśmy jednak ogromne szczęście – było słonecznie i ciepło i porobiliśmy sporo fajnych zdjęć. Szczególnie przy drewnianych chatkach na Hali Gąsienicowej. Na szlakach było również przyjemnie – niewielu ludzi i na pewno luźniej niż w szczycie sezonu w lipcu i sierpniu. Z Hali Gąsienicowej możemy również podziwiać jedne z wyższych gór w polskich Tatrach – Kościelec, Granaty, Kozi Wierch czy Świnicę. Piękne jest też samo usytuowanie schroniska Murowaniec pośród drzew. Pewne widoki jednak zaczyna się doceniać z wiekiem 😉
Przechowalnia bagażu na Dworcu PKP
9:00 – 21:00
Cena 7zł za sztukę bagażu za dobę
My pozostawiliśmy bagaże na 3 dni i nie było żadnego problemu
Tej nocy mieliśmy pozostać właśnie w Murowańcu. Po zameldowaniu, zajęciu łóżek i zjedzeniu obiadu, ruszyliśmy jeszcze na krótki spacer nad Czarny Staw Gąsienicowy. I to właśnie miejsce w Tatrach, które odwiedziłam dopiero pierwszy raz. W wieczornych godzinach mało kto wybiera się jeszcze w góry czy nad stawy, więc doświadczyliśmy ogromnego przywileju i mieliśmy te wszystkie widoki dla siebie na wyłączność. A widoki były niesamowite. Akurat napłynęło wiele chmur, ale zawisły tylko na pewnej wysokości i nadały miejscu magicznego klimatu. Sprawdźcie zresztą sami na zdjęciach. Chyba ostatni raz podziwiałam takie zjawisko w Szkocji.
NOCLEG W MUROWAŃCU NA HALI GĄSIENICOWEJ
Zawsze marzyłam o wyjeździe w Tatry na zasadzie wędrówki od schroniska do schroniska i zdobywania „przydrożnych” szczytów. Niestety wygoda zawsze brała górę i wybierałam noclegi w hotelu czy na kwaterach. Dodatkowo wspomnienie z dzieciństwa toalety w stylu dziura w podłodze w schronisku w Dolinie Pięciu Stawów nie zachęcało 🙂 Tak naprawdę nigdy później nie korzystałam z toalety w Dolinie Pięciu Stawów, więc nie wiem, czy coś się zmieniło w temacie, ale wierzę, że tak. W innych schroniskach w ostatnich latach funkcjonowały już normalne toalety 😉
W końcu pod namową chłopaka postanowiłam zrealizować to marzenie chociaż w małym stopniu. Niestety zbyt późno wzięliśmy się za rezerwacje i Murowaniec był ostatnim schroniskiem z dostępnymi noclegami na czerwiec. Dzwoniłam ok. 3 tygodniu przed przyjazdem i wszędzie słyszałam, że mają już komplet do końca września. Stwierdziłam, że przetestujemy zatem Murowaniec na tę jedną noc, następnego dnia ruszymy przez Kasprowy na Halę Kondratową i na kolejną noc pozostaniemy w Hotelu Kalatówki.
Sam Murowaniec był mega pozytywnym zaskoczeniem. Bardzo fajny klimat, malownicze położenie, piękna architektura, pyszne jedzenie i wielu fajnych ludzi. Nocowaliśmy w pokoju 6-osobowym i trafiliśmy na bardzo fajnych panów – wszyscy zapaleni zdobywcy wysokich szczytów 😉 Standard łazienek i toalet również bardzo dobry. Mimo pełnego obłożenia nie miałam sytuacji, bym musiała czekać w kolejce do toalety czy pod prysznic lub by ktokolwiek czekał za mną – pełny komfort. Jedzenie smaczne, wielkie porcje, dobre ceny, duży wybór i w menu pozycje, jakich się kompletnie nie spodziewałam, np. na śniadanie granola czy kasza jaglana zapiekana z jabłkiem i cynamonem. Natomiast największym atutem pozostaje lokalizacja – bliskość gór i pobyt na terenie parku narodowego z rześkim powietrzem przez całą dobę.
SCHRONISKO MUROWANIEC
Nr tel. 18 201 26 33
Ceny noclegów od 50zł za miejsce w pokoju 12-osobowym do 90zł za osobę w pokoju 2-osobowym
Darmowy wrzątek (teoretycznie wymagane własne naczynia, ale można się dogadać w kuchni i wypożyczyć)
Zestawy śniadaniowe – 20 zł (spora porcja)
Kasza jaglana zapiekana z jabłkami – 8 zł
Dania obiadowe od ok. 15zł do 35zł
Kolejnego dnia ruszyliśmy na Kasprowy Wierch (1987 m) i poprzez szczyty Pośredni Gorczykowy Wierch (1874 m) i Goryczkową Czubę (1913 m) przeszliśmy do Przełęczy pod Kopą Kondracką (1863 m), a stamtąd w dół do Hali Kondratowej i na Polanę Kalatówki. Porobiliśmy mnóstwo fajnych zdjęć, chciałabym dodać jeszcze około 40 kolejnych, dlatego też relacja z kolejnych dni pojawi się w kolejnym artykule 🙂
A jak jest w Waszym przypadku? Mieliście już okazję nocować w schronisku górskim bezpośrednio na terenie parku narodowego?