Odwiedzam Tatry regularnie od kilku lat. Pewne trasy pokonałam już wielokrotnie, a pewnych miejsc nadal nie miałam okazji odwiedzić. W poprzednim artykule z czerwcowego wyjazdu do Zakopanego opisałam dwie z moich nowości, czyli nocleg w Murowańcu i przejście do Czarnego Stawu Gąsienicowego. W tym artykule możesz przeczytać o dalszych dniach naszego pobytu – np. o przejściu z Kasprowego na Halę Kondratową i noclegu na Kalatówkach. A na samym końcu znajdziesz zdjęcia z bardzo fajnej restauracji z Zakopanego – naprawdę diament pośród licznych kiczowatych miejsc na Krupówkach 😉 Polecam, jeśli szukasz jakiejś odmiany dla tradycyjnej kuchni polskiej czy góralskiej. Zapraszam do lektury!
PRZEJŚCIE Z KASPROWEGO NA HALĘ KONDRATOWĄ
Kolejnego dnia ruszyliśmy na Kasprowy Wierch (1987 m) i poprzez szczyty Pośredni Gorczykowy Wierch (1874 m) i Goryczkową Czubę (1913 m) przeszliśmy do Przełęczy pod Kopą Kondracką (1863 m) i stamtąd w dół do Hali Kondratowej. Początkowo pogoda dopisywała. Mimo licznych chmur nie padał deszcz. Było rześko i w sam raz na podejście pod górę. Niestety po przejściu kilkunastu minut czerwonym szlakiem od Kasprowego zaczęło padać. Drobny deszcz, nie stanowiący większego ryzyka. Niestety uniemożliwił wykonywanie zdjęć lustrzankami. Wspomagaliśmy się tylko Go Pro i aparatami w smartfonach.
Generalnie tę trasę pokonałam już kilka lat wcześniej z moją mamą, ale w odwrotnym kierunku – z Kopy Kondrackiej (2005 m) do Kasprowego. Wówczas pogoda była idealna. Chmury zawisły na pewnej wysokości gór, a idąc szczytami, szłyśmy zupełnie ponad chmurami – przepiękny widok. Szczególnie, gdy szlak na trasie jest dość wąski, a po obu stronach mamy strome zbocza. Tym razem widoki były również niesamowite, ale już trochę mroczniejsze ze względu na deszczową pogodę. Mieliśmy też ogromne szczęście – po drodze napotkaliśmy kozice górskie! W końcu zobaczyłam je na żywo! 🙂 Ostatecznie przejście bardzo przyjemne i malownicze, ale ubolewam tylko, że na samym początku trasy nie wyjęliśmy aparatów, by zadbać o więcej jakościowych zdjęć 😉
POLANA KALATÓWKI I NOCLEG W HOTELU KALATÓWKI
Kompletnie wcześniej nie wpadłam na pomysł, by nocować na Kalatówkach, dopiero gdzieś Booking mi to zasugerował i wybór okazał się strzałem w dziesiątkę. Ceny dość podobne, jak w schroniskach – 90zł za osobę w pokoju 2-osobowym z współdzieloną łazienką i śniadanie w cenie. Ceny dań obiadowych niby niższe, niż w Murowańcu, ale porcje zdecydowanie mniejsze. Ostatecznie wydaliśmy podobną sumę, dokupując zupy, naleśniki itp., żeby dojeść 😉 Przyjemny standard i oczywiście największy atut to znów bliskość gór i ciągłe przebywanie na terenie parku narodowego.
Następnego dnia mieliśmy ruszyć Czerwonymi Wierchami do Doliny Kościeliska i stamtąd powrócić do Zakopanego, ale pogoda zapowiadała się jeszcze gorsza i kolana dawały już o sobie znać, więc odpuściliśmy. Natomiast główną atrakcją tego dnia okazał się sam pobyt na Polanie Kalatówki! Już z okien hotelu można podziwiać pasące się tam owce. Gdy wyszliśmy z budynku porobić kilka zdjęć z oddali, akurat psy zaczęły zaganiać owce w kierunku hotelu. I tak skończyliśmy siedząc godzinę na Polanie, patrząc na owieczki koszące mordkami trawę i słuchając, jak dzwonią dzwoneczkami 🙂 Dla mnie hit.
HOTEL KALATÓWKI
GUBAŁÓWKA I FAJNY ADRES W ZAKOPANEM
Po nocy spędzonej już z powrotem w Zakopanem mieliśmy ruszyć nad Morskie Oko. Miała dołączyć do nas moja kuzynka na ten jeden dzień i chcieliśmy pokazać jej jedną ze standardowych i łatwo dostępnych atrakcji. Niestety od rana lało i nie było mowy o chodzeniu w takim deszczu przez kilka godzin. Gdy po południu w końcu się przejaśniło, wybraliśmy się na Gubałówkę. Niby żadna wielka góra, mogłoby się zdawać, że żadna wielka atrakcja, ale uwielbiam ten sielski krajobraz po drodze na Gubałówkę.
Wychowałam się w małej miejscowości i połowę dzieciństwa spędziłam na wsi. Kontakt z naturą był oczywistością – lasy, pola, w weekendy wyjazdy nad jezioro, w wakacje wyjazdy nad morze. Natomiast po tych 10 latach mieszkania w dużym mieście, zaczynam odczuwać brak regularnego kontaktu z naturą. Wyjście do parku nie może się równać wyjściu do lasu czy na pole – nie gwarantuje takiej swobody. I tak też każdy, nawet drobny kontakt z naturą, ale w nieco większym formacie – na większej przestrzeni, jest dla mnie bardzo katartyczny. Podobnie z Gubałówką. Naprawdę cieszyło mnie zrywanie długich źdźbeł trawy po drodze czy obserwowanie pasących się w oddali krów i owiec.
Następnie wybraliśmy się do bardzo fajnej knajpy na Krupówkach. Wszystko wokół zazwyczaj operuje na tradycyjnym jedzeniu góralskim czy ogólnie polskim. STRH Bistro jest miejscem, jakich uświadczysz wiele w dużych miastach, ale w Zakopanem można ich szukać ze świecą. Bardzo smaczne jedzenie, rewelacyjne desery i oryginalny wystrój. Karta dań oferuje również pozycje wegetariańskie, wegańskie i bezglutenowe. Ciekawe kompozycje smakowe. Jest więc mało tradycyjnie, bardziej modnie, ale i smacznie. Zdecydowanie polecam dla odmiany, gdy masz już dosyć kwaśnicy, schabowego, oscypków i gofrów. Do tego fajny widok z góry budynku na Krupówki.
STRH BISTRO ART CAFE
Krupówki 4a, 34-500 Zakopane
Uwielbiam wracać w Tatry. Pozostało mi tam wiele miejsc do odkrycia i nadal nie podjęłam próby wejścia na najwyższy szczyt Polski! Mam też kilka ulubionych miejsc, które mogłabym odwiedzać co roku – Dolinę Kościeliska, Polanę Rusinową, Czerwone Wierchy, Wrota Chałubińskiego czy właśnie przejście z Kasprowego na Halę Kondratową. Są też pewne punkty, które uważam za przereklamowane i przez to zbyt zatłoczone, np. Giewont. Dawniej zależało mi na tym, by wejść jak najwyżej i jak najszybciej. Teraz bardziej doceniam sam pobyt pośród natury i staram się cieszyć trasą, a nie tylko jej celem.
A jak jest z Wami? Poznaliście Taty osobiście? Jakie są Wasze ulubione miejsca?
Następnego dnia ruszyliśmy do Krakowa. Artykuł ze zdjęciami z tego wyjazdu znajdziesz tutaj.