Na przełomie lipca i sierpnia wraz z moim chłopakiem wyjechaliśmy na kilka dni na Śląsk, dzięki zaproszeniu Polskiej Organizacji Turystycznej. Mimo licznych podróży po Polsce, była to moja pierwsza wizyta na Górnym Śląsku. I choć miałam pewne stereotypowe wyobrażenia na temat regionu, zostałam pozytywnie zaskoczona urokiem nieznanych mi dotychczas miejsc i lokalnej architektury. Momentami było mocno postindustrialnie, a momentami alternatywnie. A wszystko to okraszone tradycyjnymi śląskimi przysmakami! 🙂

Podczas naszego wyjazdu realizowaliśmy punkty znajdujące się na trzech szlakach:

  • Szlak Zabytków Techniki – najważniejsze zabytki industrialne Śląska, reprezentujące jego dziedzictwo przemysłowe
  • Szlak Kulinarny „Śląskie Smaki” – restauracje i lokale gastronomiczne, które w swoim menu oferują dania tradycyjnej kuchni śląskiej
  • Szlak Orlich Gniazd – szlak zamków oraz innych interesujących obiektów architektonicznych i naturalnych, położonych na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej

Zapraszam do przeczytania relacji z naszego wyjazdu, według kolejności zwiedzania poszczególnych obiektów. Być może poniższy plan zainspiruje Was do zwiedzenia Śląska i odtworzenia naszej trasy 😉

 

Dzień 1 – Katowice i Tychy

Po pozostawieniu bagaży w hotelu w Katowicach i wypożyczeniu samochodu, ruszyliśmy zwiedzać słynny Browar Tyskie w Tychach, czyli nasz pierwszy obiekt ze Szlaku Zabytków Techniki . Na miejscu można zwiedzić tutejszą ekspozycję piwowarstwa, zdobyć kilka informacji na temat warzenia piwa, przespacerować się po terenie Tyskich Browarów Książęcych oraz zobaczyć nadal działającą warzelnię. A na koniec, oczywiście, degustacja miejscowego produktu 😉

Po zwiedzaniu kompleksu Tyskiego, nastał czas na pierwszy punkt Szlaku Śląskich Smaków – obiad w restauracji „Pod Prosiakiem” w Tychach. Liczne samochody zaparkowane przy ulicy obok restauracji zdradzały już popularność tego miejsca. A w środku – naprawdę uroczo i smacznie. Spróbowaliśmy:

  • krem z pietruszki,
  • królik w rozmarynie z kluskami śląskimi
  • a na deser: kopa

Następnie udaliśmy się z powrotem do Katowic, by zwiedzić słynne Osiedle Nikiszowiec. Nikiszowiec to kolonia robotnicza kopalni Giesche, składająca się z budynków wielorodzinnych, tzw. familoków. Tutejsze budynki powstały w latach 1908-1915. Ich elementy charakterystyczne to czerwona cegła oraz pomalowane na czerwono futryny okien i zewnętrzne parapety. Na terenie osiedla znajduje się również neogotycki kościół św. Anny. Nikiszowiec wywarł na mnie ogromne wrażenie. Jest niesamowicie fotogeniczny i ma swój wyjątkowy klimat. Mieszkania na Nikiszowcu stają się coraz modniejsze i ich ceny konsekwentnie wzrastają. Dawniej było tu ponoć niebezpieczne, a teraz robi się coraz bardziej alternatywnie. Powstają liczne kawiarnie i galerie.

Po Nikiszowcu, zwiedziliśmy kolejną kolonię robotniczą na terenie Katowic – Giszowiec. Również powstała jako budynki mieszkalne dla pracowników kopalni Giesche, tyle tylko, że wcześniej niż Nikiszowiec, bo w latach 1906-1910. Giszowiec cechuje też zupełnie inny klimat. Nie znajdziemy tu kamienic, lecz domy mieszkalne. Całość wygląda dość sielsko i pozostaje w kontraście z pobliskimi budynkami z płyty.

Następnie zajrzeliśmy do Fabryki Porcelany, czyli dawnego zakładu produkcyjnego „Bogucice”. Obecnie nie produkuje się już tutaj porcelany, jedynie – zdobi. Cały kompleks został odnowiony i mieści się w nim park technologiczno-przemysłowy, na terenie którego znajdziecie liczne biura. Bardzo spodobała mi się forma zagospodarowania dawnej fabryki – tutejsze biura wyglądają o wiele atrakcyjniej niż te z wielkomiejskich biurowców.

A na koniec dnia wybraliśmy się do restauracji Sunlight w hotelu Angelo, by skosztować kolejnych dań kuchni śląskiej:

  • przystawka ze śledzia
  • żur żeniaty
  • golonka wieprzowa z kapustą duszoną
  • rolada wieprzowa z kluskami śląskimi i czerwoną kapustą zapiekaną w jabłku
  • racuszki z zielonych jabłek, serwowane z jagodami i sosem waniliowym

Wszystkie dania były smaczne, a porcje ogroooomne 😉 Jestem fanką modrej kapusty, więc wersja serwowana w zapiekanym jabłku szczególnie przypadła mi do gustu.

 

Dzień 2 – Gliwice i Zabrze

Kolejny dzień rozpoczęliśmy od krótkiej wizyty w Rynku Gliwickim, gdzie zrobiliśmy kilka fajnych ujęć dronem. Rynek jest naprawdę urokliwy i przypomina mi mini wersję Rynku Wrocławskiego. Stamtąd udaliśmy się do Oddziału Odlewnictwa Artystycznego Muzeum w Gliwicach, czyli kolejnego punktu na Szlaku Zabytków Techniki. Dawniej tworzono tu m.in. medale, odznaczenia, świeczniki, wazy oraz wiele innych przedmiotów ozdobnych. W odlewni powstał również słynny pomnik warszawskiej Nike.

Kolejnym punktem na naszej trasie była wieża Radiostacji Gliwice i miejscowe muzeum. Jest to szczególny obiekt nie tylko techniczny, ale również historyczny. Mówi się, że II wojna światowa rozpoczęła się właśnie tutaj, gdy odział SS przebrany za polskich cywili, napadł na Niemców pracujących w radiostacji.  Żołnierze znający język polski nadali komunikat na zachód o przejęciu radiostacji przez Polaków. Przeprowadzono tu zatem operację znaną dobrze jako „false flag”. Wydarzenie, nazwane później „prowokacją gliwicką„, było używane przez Hitlera jako argument zachęcający Niemców do wypowiedzenia wojny Polsce.

Nasz kolejny punkt z tego dnia leży zarówno na Szlaku Zabytków Techniki, jak i na Szlaku Śląskich Smaków. Mowa O Szybie Maciej w Zabrzu. Dawniej szyb wchodził w skład kopalni „Concordia”, a obecnie to rewelacyjnie odnowiony zabytek, w którym mieści się restauracja i bistro. Ponadto można wejść tu na górę wieży, by podziwiać okoliczną panoramę lub oddać skok i zjechać na tyrolce. Na miejscu są również organizowane warsztaty kulinarne, koncerty i wiele innych imprez. W Szybie Maciej zjedliśmy również nasz obiad. Spośród śląskich przysmaków mieliśmy okazję spróbować:

  • rosół
  • gulasz Donnersmarcków – naprawdę wybitny!
  • i na deser tradycyjny śląski tort

Wszystkie dania były przepyszne. Zresztą zobaczcie sami na zdjęciach. Fajne wnętrze i mega estetyczne podanie.

Po sytym obiedzie ruszyliśmy zwiedzać kopalnię węgla kamiennego Guido w Zabrzu. Jest to jeden z najatrakcyjniejszych zabytków techniki na śląskim szlaku. Na miejscu można zjechać na poziomy znajdujące się kolejno 170, 320 i 355m pod ziemią. Sama ta głębokość robi już ogromne wrażenie. Spacerując tutejszymi chodnikami, możemy dowiedzieć się wiele o pracy górników i maszynach wykorzystywanych przy wydobyciu węgla. Jedną z ciekawszych ofert kopalni są tzw. „Mroki”, czyli zjazd z przewodnikiem do najniższego poziomu, 355m wgłąb ziemi i zwiedzanie ciemnych tuneli jedynie przy świetle własnej latarki. Na pewno jest klimatycznie. A na koniec ciekawostka: w kopalni Guido znajdziecie również pub położony najgłębiej pod ziemią w całej Europie!

Ostatnim punktem naszego drugiego dnia była kolacja w restauracji „Zielony ogród” w Zabrzu. Lokal również znajduje się na trasie Szlaku Śląskich Smaków. Na miejscu zjedliśmy

  • żeberka wieprzowe na panczkraucie – żeberka marynowane w miodzie i piwie podane na kapuście z ziemniakami i boczkiem
  • Śląskie Niebo – kessler, czyli schab wędzony, podawany z sosem z suszonych owoców
  • a na deser – makowiec i sernik

Dzień 3 – Tarnowskie Góry i Jura Krakowsko-Częstochowska

Kolejny dzień rozpoczęliśmy od zwiedzania kopalni srebra w Tarnowskich Górach. To prawdopodobnie druga najsłynniejsza kopalnia w Polsce, tuż po kopalni soli w Wieliczce. 9 lipca tego roku kopalnia srebra została wpisana na Listę światowego dziedzictwa UNESCO – to szczególne wyróżnienie samo w sobie stanowi rekomendację dla turystów. Na miejscu można zwiedzać ciekawe trasy piesze, jak i wodne (np. Sztolnia Czarnego Pstrąga – pokonywana łodzią) oraz zobaczyć, w jak trudnych warunkach wydobywano tu dawniej srebro. W tej kopalni zjeżdżamy maksymalnie na głębokość 40m.

Następne ruszyliśmy na Jurę Krakowsko-Częstochowską. Wszystkie kolejne atrakcje, które zwiedziliśmy tego dnia znajdują się już na słynnym Szlaku Orlich Gniazd. Najpierw udaliśmy się pod ruiny Zamku Mirów, który został wybudowany w czasach Kazimierza Wielkiego. Do upadku zamku przyczynił się potop szwedzki, a ostatecznie został opuszczony w 1787 r. Obecnie zamek nie jest dostępny do zwiedzania od środka, niemniej, trwają prace mające na celu udostępnienie wnętrza turystom.

Pół godziny drogi pieszej od Zamku Mirów, znajduje się bliźniacza warownia – Zamek Bobolice. Tutejszy zamek został odnowiony i zrekonstruowany. Podczas naszej wycieczki nie mieliśmy możliwości zwiedzić wnętrza, ponieważ filmowano tam akurat jeden z odcinków „Korony królów”. Zamek Bobolice funkcjonuje również jako hotel – nocleg w takiej okolicy na pewno ma swój klimat.

Następnym punktem na naszej trasie była Jaskinia Głęboka w Podlesicach. W okolicy Podlesic wydobywano kalcyt, którego bryły można nadal podziwiać także w samej jaskini. Ponadto znajdziemy tu liczne i efektowne nacieki. Jaskinię Głęboką zamieszkuje kilka gatunków nietoperzy. Ze względu na okres ich hibernacji od jesieni do wiosny, jaskinia jest niedostępna do zwiedzania w tym czasie. A zatem wstęp dla turystów jest możliwy odpowiednio w okresie od 15 kwietnia do 31 października.

 

Dalej ruszyliśmy do Podzamcza, by zwiedzić rekonstrukcję grodu na Górze Birów. Liczne badania archeologiczne prowadzone w okolicy dowodzą, że pierwsze osady ludzkie znajdowały się tu już u schyłku neolitu i początku epoki brązu. Jednak rekonstrukcja nawiązuje do okresu średniowiecza. Na miejscu można dowiedzieć się wiele na temat życia dawnych mieszkańców grodu oraz podziwiać piękną panoramę Jury. Z Góry Birów rozpościera się również wspaniały widok na Zamek Ogrodzieniec – nasz ostatni punkt na trasie Szlaku Orlich Gniazd tego dnia.

Ruiny tego zamku zrobiły na nas chyba największe wrażenie. Podobnie jak Zamek Mirów i Bobolice, Zamek Ogrodzieniec został wzniesiony za panowania Kazimierza Wielkiego i padł ofiarą potopu szwedzkiego. Uległ również kilku pożarom i po opuszczeniu go przez ostatniego właściciela w XIX w., był stopniowo rozbierany przez okolicznych mieszkańców na materiał budowlany. Obecnie ruiny zamku są otwarte do zwiedzania dla turystów, również w formie „Wieczoru z duchami” – zwiedzanie z przewodnikiem, najwcześniej od 21:30, połączone z opowiadaniem legend i historii o lokalnych zjawach i upiorach. Ponoć można się przestraszyć 🙂

 

Dzień 4

Nasz ostatni dzień pobytu na Śląsku rozpoczęliśmy zwiedzaniem naszego ostatniego zamku ze Szlaku Orlich Gniazd – Zamku Pilcza w Smoleniu. Został wybudowany w podobnym okresie, jak wcześniej wspomniane warownie. Kilka ostatnich lat toczyły się tu prace naprawcze, mające na celu przystosowanie ruin zamku do zwiedzania dla turystów. Wstęp został ponownie uruchomiony w 2016 r.

Po krótkiej wizycie na zamku powróciliśmy do Katowic, gdzie udaliśmy się do naszego ostatniego punktu wycieczki po Górnym Śląsku – Muzeum Śląskiego na terenie Strefy Kultury. Dawniej w tym miejscu znajdowała się kopalnia węgla kamiennego „Katowice”. Obecnie budynki zostały zaadaptowane na potrzeby zbiorów muzeum. Nawiązując do kopalnianej historii obiektu, większa część muzeum mieści się pod ziemią, co tworzy naprawdę niesamowity efekt. Zobaczcie sami!

A na sam koniec, w drodze do dworca, zajrzeliśmy na Tylną Mariacką, by sfotografować tutejsze murale 🙂

Cały pobyt był naprawdę ciekawy i ukazał w zupełnie innym światle to, co Śląsk ma do zaoferowania: jego historię i dziedzictwo. Turystyka postindustrialna była dla mnie czymś zupełnie nowym, niemniej, fajnie było zobaczyć, jak zagospodarowano tu dawne fabryki i kopalnie na rzecz restauracji, muzeów czy przestrzeni biurowych. Dania kuchni śląskiej bardzo mi posmakowały (choć do golonki jednak nigdy się nie przekonam ;)), a Jura Krakowsko-Częstochowska urzekła mnie pięknymi krajobrazami. Zupełnie obiektywnie polecam wszystkim ten region Polski i trasę, jaką pokonaliśmy.