Mam to szczęście i nieszczęście, że przyszło mi być w związku z kimś, kto wychował się we Francji. Szczęście polega więc na tym, że Francję zwiedzam z tłumaczem i przewodnikiem w jednej osobie. Poznaję kraj i jego mieszkańców z perspektywy osoby lokalnej, czyli w trochę mniej turystyczny sposób. Wiadomo mi zatem o kwestiach polityczno-społecznych, o których żadne przewodniki nie wspominają. Nieszczęście polega jednak na tym, że mam z tego powodu odrobinę zakrzywiony obraz Francji. Wiem o poważnych problemach związanych z imigrantami z krajów arabskich, którzy wykorzystując dobre warunki socjalne, zaludniają coraz gęściej Francję, nie zawsze jednak chcąc się asymilować. Wiem również, że przeciętna Francuzka do pewnego wieku wcale nie nosi ekstrawaganckich, bardzo kobiecych ubrań, bo nie chce ryzykować bycia publicznie poniżoną lub, co gorsza, zaatakowaną przez tychże imigrantów lub ich kolejne pokolenia. Wiem o sytuacji Romów. Wiem, że Francuzi są statystycznie najczęściej chorującym na depresję narodem. Wiem, że Paryż jest piękniejszy, gdy ma się zasobną kieszeń. Może dzięki tej wiedzy nie przeżyłam szoku, jakiego doświadczają bogaci Japończycy odwiedzający po raz pierwszy stolicę Francji. Nie nastawiałam się, że ujrzę miasto z bajki i legendarną stolicę miłości. Co ujrzałam, to miasto silnych kontrastów. Paryż jest piękny jeśli chodzi o architekturę, nekropolie, bazary antyków czy atmosferę małych, zatłoczonych uliczek. Ci, którzy kochają dobrą kuchnię, na pewno docenią też jego inne zalety – sery, wina, bagietki, croissanty. Jednak z drugiej strony, tuż obok bogactwa, markowych butików i luksusowych restauracji, ujrzymy tu również brud i ubóstwo. Paryż można pokochać, ale jeśli trafi się do nieodpowiedniej dzielnicy w nieodpowiednią godzinę, można go również znienawidzić.
Opera, Luwr, Montmartre, Île de la Cité i Île Saint-Louis
„Kontrasty” to zatem najodpowiedniejsze słowo, jakie przychodzi mi do głowy, by opisać Paryż. I stąd też pomysł na dzisiejszy wpis – fotografie w kontrastujących barwach, czyli w czerni i bieli. Nie chcę jednak być dosadna i malować ponury obraz Francji. W zdjęciach starałam się uchwycić raczej tę piękniejszą, bardziej romantyczną część miasta. To klasyczne uosobienie naszych stereotypowych wyobrażeń o Paryżu. Fotografia bywa bardzo wybiórcza i uchwyci nawet najbardziej ulotne piękno, myślę jednak, że architektura stolicy Francji jest nieśmiertelna, a jej piękno nieprzerwane. Uważam też, że jest bardzo fotogenicznym miastem i świetnie prezentuje się w czerni i bieli. Zapraszam zatem na krótki foto-spacer po Paryżu. Zdjęcia zostały wykonane we wrześniu zeszłego roku. Znalazły się tu popularne, ale też i mniej znane pejzaże miejskie z okolic opery, Luwru, z wysp Île de la Cité i Île Saint-Louis oraz z Montmartre. Są to moje ulubione części Paryża, zaraz po Katakumbach, cmentarzu na Montmartre i targu antyków Marché Vernaison na terenie Marché aux Puces de Saint-Ouen, które opiszę przy okazji kolejnych artykułów jako te mniej znane atrakcje miasta.
Ciekawy wpis i dobre zdjęcia!
Pokazałaś Paryż od ciekawej strony, nie skupiając się wyłącznie na pięknej architekturze czy zabytkach. Fascynujące są dla mnie te kontrasty, które odkryć można w wielu większych miastach na świecie. Osobiście nie byłam we Francji, ale opisany przez Ciebie problem z imigrantami z krajów arabskich i ich niechęcią do asymilacji przypomina mi niestety to, co ma miejsce w Norwegii (oczywiście szczególnie w Oslo) 🙁
Pozdrawiam.
Dziękuję bardzo i dokładnie tak, masz rację. Będąc w Oslo trafiłam raz przez przypadek do dzielnicy, gdzie byłam naprawdę jedyną osobą o równie jasnej karnacji. Nie jestem rasistką, nie dzielę ludzi na białych i kolorowych, i uważam, że takie dzielnice w dużych miastach też mają swoje zalety – jest taniej i można spróbować kuchni z różnych stron świata. Niemniej, byłam naprawdę zaskoczona tym ogromem ludzi. Z drugiej jednak strony, po co być wyrozumiałym wobec kogoś, kto próbuje narzucać swoje zasady, nie będąc u siebie. Prawdopodobnie w Norwegii nie jest jeszcze tak groźnie jak we Francji. Może to kwestia klimatu, a może polityki tego kraju. Również pozdrawiam Cię ciepło!
Również się z Tobą zgadzam. Nie mam nic przeciwko przyjezdnym z innych krajów. Sama chętnie zamieszkałabym na jakiś czas poza Polską… Problem tkwi bardziej w mentalności niektórych osób / narodowości, które niechętnie asymilują się, tworzą zamknięte społeczności i co gorsza występują przeciwko zwyczajom, kulturze i mieszkańcom kraju, do którego przyjechali.
Z pewnością tego typu problemy nie występują w Oslo w takim stopniu jak w Paryżu i mam cichą nadzieję, że jednak nie osiągną takiego poziomu.
Po co Ci studium fotograficzne? Robisz świetne zdjęcia !
A to mi komplement teraz sprawiłaś! Dzięki śliczne!