2019 rok był dla mnie drugim rokiem prowadzenia własnej działalności, próbą sił w fotografii podróżniczej, ale także momentem, kiedy postanowiłam zdywersyfikować zakres usług na rzecz stabilnego i regularnego dochodu. To także wyczekiwana podróż do Birmy, a wraz z nią kilka chorób tropikalnych, dzięki którym zmieniłam podejście do wielu spraw i zdecydowanie bardziej zaczęłam doceniać już to, co posiadam i czego doświadczyłam. Gotowi na moje podsumowanie 2019? A zatem zapraszam. Na koniec również kilka planów na ten rok.
PODRÓŻOWANIE A ZMIANY KLIMATYCZNE
W 2019 pojawiło się wiele dyskusji dotyczących zmian klimatycznych i negatywnego wpływu biznesu modowego i podróżniczego na zanieczyszczenie środowiska i emisję CO2. Jako osoba, która czuje, że żyje, właśnie podróżując, mogę jednak z dumą stwierdzić, że w tym roku organizowałam wyjazdy całkiem rozważnie.
- Po Polsce podróżowałam głównie pociągami.
- Łączyłam wyjazdy w dalsze części Europy, tak, by uniknąć lotów w tę i z powrotem. Tak było w styczniu przy okazji podróży do Paryża i na narty do Szwajcarii – po prostu pojechaliśmy z Paryża autokarem do Genewy i dalej pociągiem. W maju – łącząc podróże po Loarze Atlantyckiej i Holandii i transport pociągiem między tymi lokalizacjami. Czy później jesienią, przy okazji podróży Lotaryngia – Paryż – Japonia, kiedy połączyliśmy wszystko w całość i nie lataliśmy z powrotem do Polski.
- Wiele tras, które mogłabym pokonać samolotem, pokonałam autokarami (np. powroty z Paryża, wyjazd do Słowenii, podróże na terenie Tajlandii i Birmy). Na samej trasie Paryż-Poznań to stosunek 0.15 ton do 0.04 ton CO2, porównując lot samolotem i przejazd autokarem.
Ponadto nie posiadam samochodu, a na co dzień nie korzystam w ogóle z żadnego środku transportu, gdyż pracuję z domu i kupuję u lokalnych sprzedawców i w pobliskich marketach. Rzadko kupuję nowe ubrania, a jeśli już, to najczęściej z drugiej ręki – nie wydaję pieniędzy tylko na metki znanych marek i to mój świadomy wybór. Również bardzo ograniczyłam spożycie produktów zwierzęcych, co w pośredni sposób też przyczynia się do zmniejszenia emisji CO2. I dla jednych takie rozwiązania stanowią o życiowej porażce, ale ja doszłam do wniosku, że nie jestem typową ofiarą konsumpcjonizmu, a przy okazji mogę zaoszczędzić wystarczająco, by spełniać marzenia na innych płaszczyznach. Poza tym sam fakt, że na coś mnie stać, nie oznacza, że muszę to kupować, czy gdzieś wyjeżdżać.
MOJE PODRÓŻE W 2019
I w dobie tylu informacji o negatywnym wpływie transportu na środowisko i na pogłębianie efektu cieplarnianego, jest mi trochę głupio chwalić się osiągnięciami w dziedzinie podróży, skoro nie odbyłam ich np. rowerem 😉 Z drugiej strony nie podróżowałam aż tak często. Pomimo że większość moich dochodów w 2019 roku pochodziła z fotografii podróżniczej.
Na forach podróżniczych widziałam ludzi chwalących się, jak to spędzili w 2019 w podróży 100 dni, pracując nadal na etacie. W praktyce oznacza to podróż niemalże w każdy weekend. Również loty okołoweekendowe w znaczącej częstotliwości. I to jest ten etap, którego już nie pochwalam. Zachęcam do podróżowania, do odkrywania nowych kultur, do obcowania z przyrodą, ale na weekendy lepiej zainwestować w podróże po okolicy, by inni mogli również doświadczyć tej przyrody w przyszłości. I tak też mój całkowity ślad węglowy z podróży w 2019 wyniósł ok. 6 ton CO2, czyli zaledwie 2 razy więcej niż emisja statystycznego kierowcy w Polsce, który rocznie pokonuje 15 tys. km samochodem. Chcecie sprawdzić swój ślad węglowy? Tutaj znajdziecie kalkulator i kilka sposobów na wyrównanie strat (np. poprzez zlecenie sadzenia drzew).
NARTY W ALPACH
Rok 2019 rozpoczęłam dwoma wyjazdami na narty. Najpierw w styczniu na moje urodziny pojechaliśmy na krótki wyjazd na narty w Szwajcarii do miejscowości Nendaz w regionie 4 Vallées, a później w lutym powróciliśmy na narty do Doliny Stubai w Tyrolu. Oba miejsca zachwycały krajobrazami, choć trochę mieliśmy pecha do śniegu – nie trafiliśmy na żadne opady i w związku z tym nie dane nam było pojeździć po świeżym puchu. Niemniej bliskość przyrody wynagradzała wszystko i jak zawsze, cieszyłam się, że mogliśmy spróbować sił w wędrówkach z rakietami śnieżnymi. Przy okazji wizyty w Dolinie Stubai, wstąpiliśmy na kilka dni do pobliskiego Innsbrucku.
WIOSNA W GÓRACH, NAD FRANCUSKIM WYBRZEŻEM I W HOLANDII
W kwietniu wybraliśmy się na krótki wyjazd do Zakopanego. Jesze nigdy nie miałam okazji zobaczyć kwitnienia krokusów w Tatrach, więc w tym roku spełniłam w końcu to małe podróżnicze marzenie. Było genialnie. Poza Doliną Chochołowską, nie napotkaliśmy zbyt wielu turystów.
Następnie na początku maja wyjechaliśmy w krótką podróż po Loarze Atlantyckiej. Zakochałam się w tamtejszych krajobrazach. Szczególnie zachwyciło mnie skaliste wybrzeże nazywane Cote Sauvage.
A po wizycie w departamencie Loary Atlantyckiej, ruszyliśmy pociągiem do Holandii. Pierwszy raz miałam okazję odkryć holenderskie parki narodowe – miejsca pełne wysokich wydm, rozległych piaskowych plaż, ogromne obszary odsłoniętego dna morskiego w czasie odpływów i tereny migracji ptaków. Nadal mało turystyczne miejsca i dlatego bardzo przyjemne do zwiedzania. Chętnie powróciłabym jeszcze na Wyspy Fryzyjskie.
W maju wybraliśmy się jeszcze do pobliskiej Szklarskiej Poręby. Pierwszy raz nocowaliśmy w tutejszym schronisku na Hali Szrenickiej i w końcu pierwszy raz dotarłam do Śnieżnych Kotłów.
SŁOWENIA LATEM
Cały czerwiec i lipiec spędziłam na miejscu w Poznaniu, przygotowując się do podróży do Birmy. Jednak w międzyczasie w sierpniu pojawiła się szansa wyjazdu do miasta Kranj w Słowenii. Ogromne zaskoczenie – zachwycił nas szczególnie Jamnik (malownicze wzgórze z cerkwią na szczycie) i kanion w samym centrum miasta. Po drodze zwiedziliśmy słynne Jezioro Bled. Po tej krótkiej podróży zdecydowanie nabrałam apetytu na bardziej dogłębne odkrycie Słowenii.
WRZESIEŃ W BIRMIE
We wrześniu zrealizowaliśmy nasze wielkie marzenie i wyruszyliśmy w 4-tygodniową podróż po Birmie. Niestety warunki nie zawsze nam sprzyjały i złapaliśmy tam lokalne choroby tropikalne i cały jeden tydzień poświęciliśmy rekonwalesencji. A z drugiej strony Birma zaskoczyła nas różnorodnością krajobrazów – od sawanny, przez dżungle i po lasy iglaste – a także niesamowitymi świątyniami buddyjskimi. Tutaj znajdziesz moje sugestie, co warto zobaczyć w Birmie.
JESIEŃ W LOTARYNGII I W JAPONII
Na początku października pojechaliśmy dalej do Francji, do regionu Lotaryngii. To nadal mało popularny kierunek wśród polskich turystów, jednak niesamowicie zaskakujący i pełen pięknej przyrody. Szczególnie polecam rykowisko jelenii w parku Sainte-Croix i widoki nad jeziorem Lac de Pierre-Percée! Sprawdź inne atrakcje Lotaryngii w moim artykule.
Po wizycie w Lotaryngii pojechaliśmy na dwa tygodnie do Piotrka rodziców w Francji, w regionie centralnym. A stamtąd dalej udaliśmy się do Paryża na lotnisko i ruszyliśmy do Japonii. To była moja druga podróż do Kraju Kwitnącej Wiśni i tym razem odkryłam nowy region – Hida-Takayama w prefekturze Gifu. Piękne zabytkowe miasta z okresu Edo, Japońskie Alpy, gorące źródła, wodospady o genezie wulkanicznej i tradycyjne wioski z domkami krytymi strzechą. Piękna podróż i ponowny zachwyt Japonią. Zajrzeliśmy również w stare kąty, czyli do Kioto, które nadal pozostaje moim ulubionym miastem w Japonii.
MOJE PLANY PODRÓŻNICZE NA 2020
Na pewno zamierzam podróżować trochę bardziej świadomie, mając na uwadze emisję CO2. W związku z tym chciałabym skupić się na odkrywaniu dotychczas nieznanych mi miejsc w Polsce – m.in. Podlasie i Bieszczady. Ponadto jestem przekonana, że pojadę ponownie do Francji – od kilku lat to moja stała destynacja podróżnicza, dzięki mojemu partnerowi, który wychowywał się w Francji. Nie liczę jednak za bardzo na żadne wypady narciarskie w tym roku, ponieważ nie odzyskaliśmy pełnej sprawności po chikungunyi, na którą zachorowaliśmy w Birmie (główne objawy to osłabienie i ból stawów). Mam w głowie pewien projekt na wiosnę w Czechach, ale jeszcze wszystko wyklaruje się w najbliższych miesiącach. Natomiast moimi największymi marzeniami podróżniczymi na ten rok są Islandia (prawdopodobnie na koniec czerwca, by załapać się już na wjazd do Interioru) i Kirgistan. Czyli dwa miejsca słynące z bezkresnych przestrzeni i niesamowitych krajobrazów. Po drugiej połowie 2019 w Azji, mam ochotę na kierunki położone bliżej Polski 😉
Jakie były Wasze osiągnięcia z 2019? I gdzie zamierzacie wyjechać w 2020?
Jeśli podoba Ci się mój blog podróżniczy, zachęcam również do sprawdzenia moich profili na Instagramie i na Facebooku, gdzie znajdziesz jeszcze więcej zdjęć podróżniczych!
Ja mam nadzieję, że w tym roku odwiedzę Lublin, Świnoujście, Malbork i Olsztyn. Takie między innymi miasta są na mojej liście, jeśli chodzi o Polskę. A co do reszty miejsc, zobaczymy. Wszystkiego dobrego w 2020 roku!